Umberto Eco: Internet to idiota
Czy ktoś jeszcze pamięta kogoś takiego jak Umberto Eco? Ja kojarzę jedynie jego Imię Róży. Nigdy nie byłem wielkim fanem lektur szkolnych, ale czytałem je. Je tzn. lektury a nie streszczenia. Nie o jego dzieła się tu jednak rozchodzi a o jego opinię na temat Internetu. Jego zdaniem Internet to idiota.
Słynny pisarz i filozof wyraził tą opinię podczas targów książki w Turynie. Zdaniem Umberto Eco ktoś to pamięta absolutnie wszystko to idiota, w domyśle osoba niedorozwinięta. Coś jak osoby cierpiące na autyzm, a potrafiące wykonywać skomplikowane obliczenia matematyczne w mgnieniu oka albo malujące cudowne panoramy. Generalnie super zdolność tylko z całą resztą czasami kiepsko.Chyba coś takiego miał na myśli Eco nazywając Internet idiotą. Super fajnie, że wszystko pamięta, tylko co poza tym?
Zdaniem Eco „pamięć ma sens tylko wtedy, gdy jest selektywna„. Nie trzeba pamiętać nazwisk wszystkich uczestników bitwy pod Waterloo, ale np. wystarczy kojarzyć konsekwencje ten bitwy. Nasz umysł również działa selektywnie. Nie pamiętamy co jedliśmy na śniadanie 14 lipca 1999 roku, ale pamiętamy np. gdy 12 stycznia 1981 urodziło się nam dziecko. To właśnie selektywność, wartościowanie wspomnień.
„Dzisiaj jest inaczej, wszystko się pamięta, a w sieci jest i to, co zamieszczają wybitni naukowcy, jak i to, co piszą najgorsi kretyni, są negacjoniści i świadkowie obozów, a ta masa informacji uniemożliwia zrozumienie, co zachować w pamięci, a czego nie” – powiedział Eco.
Kimże jestem, żeby spierać się z kimś takim jak Umberto Eco. Zawsze jednak myślałem, że Internet to wielka skarbnica wiedzy wszelakiej. Oczywiście jak słusznie zauważa Eco pełno w nim prawdziwych idiotów głoszących różne brednie w stylu lądowania koguta na pierścieniu Saturna, ale tutaj właśnie pojawia się nasza rola. Jako odbiorcy tej wiedzy musimy ją analizować w kontekście innej napotkanej wiedzy, hierarchizować, wartościować i selekcjonować. Można oczywiście chłonąć wszystko jak leci, ale jaki to ma sens? Gdzie tu wtedy nasza opinia? Mając dostęp do tak rozległej i szerokiej wiedzy oraz opinii można wyrobić sobie własny światopogląd. Oczywiście światopogląd czytelnika dużego polskiego portalu będzie inni niż światopogląd użytkownika witryny UwagaSpisek.pl. Najciekawiej jednak będzie dopiero wtedy, gdy się okaże że to ten drugi ma rację…
„Wiemy, że papirus wytrzyma dwa tysiące lat, papier drukarski pięćset, ale nikt nie wie, ile może przetrwać dyskietka” . Pytra też co by było gdyby ogólnie padły systemy informatyczne i np. stany kont bankowych nie zostały zachowane na papierze.
Hmm… ja mogę to sobie wyobrazić. Sam się nad tym zastanawiałem kilka razy. Dlatego właśnie staram się trzymać w miarę aktualne wydruki salda. A nuż się kiedyś przydadzą. Słyszymy przecież o awariach systemów bankowych. Głośna była jakiś czas temu sprawa operatora kart płatniczych. Ludzie bodajże w całej Europie mieli źle potrącone kwoty z kont bankowych. A gdyby tak wszystko po prostu walnęło? Papa kasa. Udowodnij potem, że miałeś te 2 mln złotych na koncie.
Wbrew pozorom dane przechowywane elektronicznie nie są super bezpieczne. W zasadzie w pewnych aspektach są nawet niej trwałe niż tradycyjne wydruki. Wystarczy przypomnieć sobie jak zawodne bywały wspomniane przez Eco dyskietki. Płyty CD, DVD i BD są tylko trochę lepsze. Ja trzymam swoje dane na zewnętrznym dysku twardym, ale i on nie jest wieczny. Po kilku latach trzeba będzie go badać i ewentualnie przenieść dane na nowy nośnik.
Oferuje się nam dziś możliwość przechowywania danych w chmurze. Grupy serwerów rozsiane po całym świecie powodują, że nasze dane są rozsiane, zduplikowane i w zasadzie bezpieczne. Oczywiście od globalnej katastrofy, burzy kosmicznej czy czegoś tam jeszcze jest bardziej prawdopodobny jest hakerski atak na serwery. Ale jednak jest to możliwe. Co nas uratuje po globalnej awarii? Karta płatnicza? Telefon komórkowy? Czy może banknot albo dowód osobisty? Papierowa książka opisująca serwisowanie jakiegoś systemu?
A to cały fragment z artykułu na wp.pl: Eco opowiedział się za stworzeniem „wspólnej encyklopedii, zawierającej poprawne dane” i postawił pytanie: „Skąd mamy pewność, że Wikipedia jest sprawdzana przez osoby o dobrych intencjach i sumienne?”.
To bardzo ciekawe sprawy. Ktoś mógłby zapytać z kolei skąd mamy wiedzieć, że osoby tworzące encyklopedię z „poprawnymi danymi” mają „dobre intencje i są sumienne”? Wielu ludzi dziś nie ufa swoim rządom. Ludzie nie chodzą do wyborów bo nie ma na kogo głosować albo nie widzą aby ich głos miał jakieś znaczenie. O teoriach spiskowych czy NWO nawet nie wspominam.
I tu znowu sprawa sprowadza się to wartościowania i selekcji informacji. Wikipedia to ogromne źródło wiedzy i faktycznie często pracują przy niej ludzie nie będący formalnymi specjalistami. Ale jednocześnie jest wielu ludzi, którzy jakąś wiedzę mają i mogą się nią dzielić, wprowadzać poprawki, itp. Wikipedia nie jest wyrocznią i jej zawartość również trzeba konfrontować z innymi materiałami.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć jakąś wielką ekspercką encyklopedię. Grunt by była wolna i niezależna od polityki.
Czy Internet to idiota? Może i tak. Najważniejsze, abyśmy my zachowali mądrość.
„Dzisiaj jest inaczej, wszystko się pamięta, a w sieci jest i to, co zamieszczają wybitni naukowcy, jak i to, co piszą najgorsi kretyni, są negacjoniści i świadkowie obozów, a ta masa informacji uniemożliwia zrozumienie, co zachować w pamięci, a czego nie”
1 Odpowiedź
[…] może posłużyć za puentę do jednej z moich myśli z poprzedniego postu, w którym komentuję wypowiedź Umberto Eco na temat Internetu. Pisałem tam o ryzyku związanym z cyfryzacją i przechowywaniem danych wyłącznie w formie […]