Wojna kibiców Lecha Poznań z Gazetą Wyborczą trwa

Koncern medialny Agora nie ma lekko. Kibice Lecha Poznań nie wytrzymali nagonki i rozpoczęli bojkot.

Rozchodzi się o serię publikacji na łamach Gazety Wyborczej. Według dziennikarzy w klubie rządzi kibicowska mafia, sympatycy klubu to bandyci biorący udział w bójkach, a na stadionie sprzedawane są narkotyki. To wybrane, chyba najcięższe zarzuty wobec kibiców Lecha Poznań. Problem w tym, że nijak nie mają się one do rzeczywistości.

Nie mogąc dłużej znieść kłamliwych artykułów godzących w dobre imię klubu Lech Poznań zakończył współpracę z właścicielem Gazety Wyborczej, koncernem Agora. Ruszył też zorganizowany przez kibiców bojkot Agory i związanej z nią mediów w Wielkopolsce. Kibice zachęcają przede wszystkim do niekupowania Gazety Wyborczej, ale wymieniają też darmowe gazetki takie jak Metro czy stacje radiowe. Im więcej osób dołączy do akcji, tym dotkliwsze straty Agora poniesie.

Na stronie akcji można ogólnie zapoznać się o co w tym wszystkim chodzi. Natomiast na stronach Wiary Lecha można obejrzeć galerię transparentów przygotowywanych i wywieszanych przez kibiców w całej Wielkopolsce.

Niedawno zainicjowano akcję zbierania bezpłatnej gazety Metro i oddawanie jej na makulaturę. W zamyśle: zmniejszyć liczbę czytelników i zniechęcić reklamodawców. Akcja musi przynosić skutki skoro Agora zagroziła, że osoby zabierające za dużo gazet zostaną oskarżone o… kradzież. Kradzież bezpłatnej gazety to ciekawa łamigłówka dla prawników.

Co ciekawe akcja spotyka się z wieloma pozytywnymi reakcjami kibiców innych klubów. Popierają oni walkę kibiców Lecha o prawdę i przesyłają słowa poparcia. Wystarczy poczytać komentarze pod dowolną informacją prasową związaną z tematem.

W Legii Warszawa inny koncern medialny próbuje wprowadzić swoją wizję klubu piłkarskiego. Jak im to wychodzi? Cóż… Koncern ITI nie odniósł póki co żadnych sukcesów. Wręcz przeciwnie. Swoją postawą i działaniami władze klubu skutecznie zniechęciły do siebie kibiców. Ludziom z ITI marzyły się złote góry, kibice-klienci, którzy przyjdą grzecznie na stadion, zasiądą w foteliku, zjedzą kawior, popiją szampanem i zostawią sporo gotówki w kasie. Marzyła im się lepsza klientela niż przeciętny warszawski kibol. Skończyło się bojkotem klubu przez kibiców. Z dawnych kilkunastu tysięcy na mecze przychodzi teraz góra 3-4 tysiące. To realna strata dla budżetu. Atmosfery na trybunach nie ma, na co czasami skarżą się nawet piłkarze. Mówiąc krótko klapa na całej linii.  W Poznaniu wymyślili inaczej. Na meczach frekwencja jest najwyższa w kraju, bijąca od czasu do czasu rekordy. Atmosfera świetna. Jest bezpiecznie. Wielu twierdzi, że ten sukces nie podoba się komuś. Jest niezgodny z wizją GW, wg. której dla aktywnych, działających w klubie kiboli nie ma miejsca na stadionach. Jak taka wizja działa widać na Legii.

A może chodzi właśnie o tą aktywność? Może komuś nie podoba się, że grupa ludzi zamiast grzecznie konsumować rozrywkę robić coś konstruktywnego. Powstała grupa kibiców, którym zależy na stworzeniu w czasie meczu fajnego widowiska. Ludzi, którzy organizują wyprawy na mecze wyjazdowe. Ludzi, którzy współpracują ze swoim klubem. Może komuś przeszkadza, że są jeszcze społecznicy. Tacy, którzy myślą i próbują coś robić i organizować zamiast tylko grzecznie chodzić na mecz i czytać GW. Może to właśnie takie oddolne społeczne ruchy przeszkadzają ludziom w Agorze albo komuś wyżej? W czasach gdy likwiduje się duże zakłady pracy, w których rodziła się Solidarność niewiele zostało oddolnych inicjatyw. Chlubnym wyjątkiem jest tu ruch kibicowski w Poznaniu i okolicach. Zresztą nie tylko. Może komuś to przeszkadza?

Jako poznaniak na pewno nie będę obiektywny. Sytuację moją komplikuje fakt, że mam w rodzinie pracownika Agory. Z jednej strony więc cieszę się, że wielu zwykłych ludzi organizuje się przeciwko jawnemu kłamstwu, manipulacjom i sianiu propagandy. Z drugiej strony nie chciałbym, aby przez ten konflikt niewinni ludzie tracili pracę. Pamiętać bowiem należy, że artykuły od których zaczął się konflikt pisane były przez dziennikarzy warszawskich. Ich koledzy z wielkopolskiego oddziału nie przykładali do nich bezpośrednio ręki.

Cieszy mnie, że są ludzie, którzy potrafią coś zrobić. Nie siedzą jak ćwoki przed TV i nie odpowiadają na jakiekolwiek pytanie o opinię tekstem „nie wiem, nie czytałem jeszcze wyborczej” [autentyk z pewnego źródła – krl]. Oddolna inicjatywa społeczeństwa to jest to. Internet jako narzędzie organizowania się, czego przykład mieliśmy chociażby w Iranie gdzie protestujący umawiali się przez komórki i relacjonowali przebieg manifestacji na serwisach mikroblogowych. Chociażby z tego powodu tak ważne jest pilnowanie wolności Internetu i walenie po łapach każdemu politykowi, który próbuje tą wolność ograniczać. Wobec skomercjalizowanych mediów tradycyjnych, to Internet i sieci społecznościowe tworzą nowe ścieżki wymiany informacji. Informacji wolnych i niezależnych. Społeczeństwo powinno bronić dziś Internetu jak swojej niepodległości.

krl

taki tan zwykły gość ;)

Możesz również polubić…

Masz coś do powiedzenia? Dawaj...