Milionerzy – pierwszy milion okiem internautów

To nie zazdrość. Fajnie i super, że jakiś gość w końcu wygrał ten milion. W końcu po 11 (jedenastu) latach coś się ruszyło.

Oczywiście zaczęło się trochę wcześniej. Od „przecieku” z planu teleturnieju, że „być może padła najwyższa wygrana”. No i oto zebrały się w niedzielę wieczorem tłumy przed telewizorami by obejrzeć kto wygrał, jak wygrał i ile faktycznie wygrał. Mecz Lecha Poznań z Odrą Wodzisław szedł słabo, więc wspólnie ze znajomymi raz po raz przeskakiwaliśmy kanały. Nasze opinie są zgodne.

Facet, który wygrał miał przyzwoity poziom wiedzy oraz ogromną masę szczęścia. Ja i moi znajomi zgodnie twierdzimy, że dostał chyba najłatwiejszy zestaw pytań w historii tego programu. A ostatnie pytania za pół miliona i za milion to już rozwaliły moich znajomych kompletnie. „Co to ma być?”, „To jest pytanie za milion?” – padały stwierdzenia. Nie twierdzę, że ja zaraz bym wygrał milion, bo nie interesuję się tenisem ani twórczością Czesława. Jednak cały „szoł” budził moje wątpliwości. Nie tylko zresztą moje.

Oto młody facet od samego początku taki jakiś wyluzowany i uśmiechnięty. Przechodzi kolejne pytania jak burza, niemal bez zająknięcia. Zresztą po co miałby się stresować, skoro akurat znał odpowiedzi za zadawane mu pytania. Ten początkowy luz jakby się nasilał z każdym kolejnym etapem. A już najzabawniej wyglądały jego wesołe minki przy ostatnich dwóch, trzech pytaniach. Rzut monetą? Zlitujcie się.

Zastanawiające, że Hubert Urbański, tak zawsze skory do męczenia gracza, tym razem zadziwiająco szybko i bez ceregieli zaznaczał odpowiedzi. „A czy jesteś pewien?”, „Na pewno?”, „Może się zastanowisz?” – nic z tych rzeczy. Usprawiedliwia go to, że gracz akurat zdawał się być dość pewny tego co mówi. Hubert mu jednak za bardzo nie utrudniał.

Najbardziej dobiły mnie relacje w newsach tvn. Kamera w domu zwycięzcy. Cała rodzina wspólnie ogląda teleturniej.  Oczywiście „rodzina nic nie wie”. Tylko po co te kamery? Czemu tak często nie chodzisz do pracy? Wiadomo, że powiedział rodzinie, a ostatni miesiąc nie bywał w pracy bo uczył krewnych jak zachować się przed kamerą.Trochę tutaj przesadzam, ale naprawdę trudno mi uwierzyć w zapewnienia zwycięzcy, że rodzinie nie powiedział. Patrząc na reakcję tych ludzi można dojść do jednego z dwóch wniosków: zatkało ich albo nie nadają się do aktorstwa.

Cały ten odcinek milionerów był słaby. Gracz, w trzy kwadranse zarobił milion na pytaniach tak prostych, że aż ręce opadają. Gdyby taka była skala trudności od początku programu mielibyśmy już co najmniej kilkunastu milionerów. Marketingowcy, chcąc przyciągnąć widownię do umierającego programu, puścili farbę odpowiednio wcześnie. Tym samym zabrakło tego co w milionerach najważniejsze – niepewności co do losu gracza.

Nie twierdzę, że cały ten odcinek to jedna wielka ściema i ustawka. Od dawna nie oglądam milionerów, więc być może nie wiem, że tak teraz ten teleturniej wygląda. Po wczorajszym odcinku czuję jednak ogromny niesmak. Za moich czasów, był to jednak ciekawszy i trudniejszy program.

Sporo internautów jest tego samego zdania. Łatwe pytania, sztuczność widowiska. Przeważają gratulacje, a wszyscy którzy piszą o swoich podejrzeniach i wątpliwościach są uznawani za zazdrośników. Nie brakuje komentarzy typu „Chciałbym być jego dziewczyną” czy „Oddaj kasę Radiu Maryja”. Generalnie polskie piekiełko w wydaniu .net .

Zapraszam do zapoznawania się z komentarzami w Interii, na onecie, w serwisie plotek.pl, i raz jeszcze na onecie.

krl

taki tan zwykły gość ;)

Możesz również polubić…

Masz coś do powiedzenia? Dawaj...