Cenzura i przejmowanie domen – oto jak walczą z nielegalnymi treściami

W ostatnim czasie docierały do mnie niepokojące sygnały związane z działalnością amerykańskiego rządu i organizacji chroniących prawa autorskie. Swoje trzy grosze dorzucił też polski i francuski establishment. Niestety wszystko to od dłuższego czasu idzie w złym kierunku i widmo cenzury coraz mocniej straszy internautów.

Zaczęło się od informacji o przejmowaniu przez amerykański Departament Sprawiedliwości kilku domen w tym popularnego w Hiszpanii Rojadirecta.org. O ile mogę jeszcze zrozumieć zabieranie domen stronom ewidentnie łamiącym prawo o tyle w tej całej sprawie rozumiem niewiele. Po pierwsze Rojadirecta została uznana za legalnie działającą firmę przez hiszpańskie sądy. Zabierając domenę Amerykanie pokazali, że mają w głębokim poważaniu prawo obowiązujące w innych państwach. To bardzo groźna sytuacja. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie by amerykański rząd przejmował teraz wszystkie „niedobre” domeny, niezależnie od tego czy witryny działają zgodnie z lokalnym prawem czy nie. Ciekawy aspekt całej sprawy poruszono w wywiadzie radiowym z agentem ICE (Immigration and Customs Enforcement, jedna z agencji podległych Departamentowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która brała udział w operacji) Jamesem Hayesem. Na pytania dlaczego nie blokuje się stron Google, które też generują duży ruch do materiałów naruszających prawo autorskie agent nie był w stanie udzielić jasnej odpowiedzi mętnie tłumacząc, że wyszukiwanie to co innego. Tymczasem rojadirecta to nic innego jak właśnie wyszukiwarka wyspecjalizowana w pewnych treściach. Wniosek prosty. Zamykamy tych, którzy nie mogą podskoczyć, ale łapy precz od Google i innych naszych swoich bo wielu ludzi straci robotę.

Na temat cenzury sieci pod pretekstem walki z pedofilią i jej efektów wypowiedziała się fundacja Kidprotect.pl . W pełni podpisuję się pod jej tezami. Cenzura to chory mechanizm nie stanowiący żadnego realnego środka walki z negatywnymi zjawiskami. To po prostu zamiatanie sprawy pod dywan. Wprowadzenie technicznej możliwości cenzury określonych treści to także bardzo niebezpieczne narzędzie w rękach każdego rządu. Koszty takiej operacji oczywiście poniesiemy my – obywatele i klienci. Jak słusznie zauważają przedstawiciele fundacji zablokowanie strony byłoby ostrzeżeniem dla jej twórców, że znajdują się oni pod obserwacją organów ścigania. Kidprotect trafił w dziesiątkę. Organy ścigania mają dość narzędzi do walki. Zatrudnić nieco więcej specjalistów, ostrzej egzekwować istniejące prawo i do roboty.

Niestety Francuzi uznaliby pewnie argumenty Kidprotect za słabe co najmniej. Francja prowadziła tzw. ustawę LOPPSI, która w ramach bezpieczeństwa wewnętrznego zezwala na stosowanie mechanizmów filtrujących treść. Oczywiście w imię szczytnej i słusznej walki z pedofilią (nie żartuję, to słuszny cel, ale sposób fatalny). Ustawa może jeszcze zostać zatopiona torpedą z trybunału konstytucyjnego. Pod wodzą opłacanego przez korporacje Sarkozyego, który znany jest ze sprzyjania przemysłowi rozrywkowemu Francja staje się Internetowym średniowiecznym pastwiskiem. Nic tylko siedzieć i kozy doić. A tak poważnie. Groźne jest to, że Francuzi mają duże wpływy w Unii Europejskiej i wprowadzane na ich podwórku prawo może być kopiowane przez inne rządy. Niestety Zachód nie zaznał komunistycznej cenzury, która dbała o polityczno-moralną poprawność swoich obywateli ku chwale Ludowej Ojczyzny. A szkoda, bo może wtedy obywatele i ludzie u władzy byliby nieco bardziej powściągliwi we wprowadzaniu cenzury.

Niestety nasza klasa polityczna – rzekomo walcząca z komunizmem – też zaczyna chętnie czerpać z dyktatury. Jakiś rok temu odbyła się debata z premierem Donaldem Tuskiem w sprawie rezygnacji przez rząd z wprowadzenia cenzury w formie Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. Niedawno Tusk – jak to polityk – złamał dane słowo i rząd poparł unijne inicjatywy wspierające filtrowanie sieci. W miniony czwartek odbyła się debata w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, jednak z relacji wynika, że była to bardziej jałowa prezentacja stanowisk niż prawdziwa męska pogadanka o problemie. Rząd więc po raz kolejny pozoruje działanie, coś tam niby robi w międzyczasie zamiatając sprawę pod dywan. No ale czego się spodziewać po partii, która na każdym kroku mierzy słupki sondaży.

Niestety [często dziś zaczynam od tego wyrazu] Unia Europejska nie tylko wspiera blokowanie sieci w imię walki z pedofilią, ale także filtrowanie treści w celu ochrony praw autorskich. Komisja Europejska rzekomo patronuje rozmowom między posiadaczami prawa a operatorami. Jeśli to prawda to znów, po negocjacjach w sprawie ACTA, mamy niebezpieczny przykład tworzenia prawa rażąco godzącego w wolność słowa i podstawowe prawa obywatelskie z pominięciem głosu obywateli i odbywającego się za naszymi plecami.

Robi się więc bardzo nieciekawie i realna staje się potrzeba porządnego kopnięcia rządów w dupę. Popieram walkę z pedofilią (o prawie autorskim też mam swoje zdanie), ale niech to będzie prawdziwa walka. Zamykanie serwerów i ich administratorów, ściganie tych co robią te materiały. Blokowanie to nie metoda. Niestety pokusa by kontrolować Internet – obecnie często postrzegany jako ostatni bastion prawdziwej wolności – jest wśród rządzących bardzo silna. Ludzie muszą być silniejsi.

krl

taki tan zwykły gość ;)

Możesz również polubić…

Masz coś do powiedzenia? Dawaj...